WYWIAD z Małgorzatą Gibas-Grądman: Nie tylko dla dzieci

Lokalny patriotyzm konsumencki to bardzo ważna sprawa. Staram się o nim szczególnie pamiętać za każdym razem, kiedy na mojej liście zakupów pojawia się coś poważniejszego niż chleb i mleko. Ale markę LAS i NIEBO poznałam nie dlatego, że Gosia – pomysłodawczyni, a zarazem dyrektorka artystyczna – mieszka zaledwie kilka kroków ode mnie. To byłby zbyt błahy powód, bo wspaniałe wzory tkanin, których autorem jest Małgorzata Gibas-Grądman, nie umkną nikomu, kto jest miłośnikiem po prostu pięknych rzeczy. Nic dziwnego, kiedy inspirację do tworzenia czerpie się z natury. A konkretniej – tak, z lasu i nieba!

Małgorzata jest osobą szalenie zabieganą, ale udało mi się namówić ją na wywiad, którego pomysł wykiełkował mi w głowie już po kilku sekundach naszego krótkiego pierwszego spotkania. Zauważyłam bowiem, że jej artystyczna dusza bierze górę nad wszystkim, a z takich ludzi – jakkolwiek nieetycznie to nie brzmi – da się wycisnąć to, co najciekawsze i najbardziej inspirujące!

Karolina Waruszewska: Przy pierwszym naszym spotkaniu powiedziałaś, że jesteś architektem wnętrz. Długo pracowałaś, projektując wnętrza? Co sprawiło, że na początku wybrałaś ten zawód?

Małgorzata Gibas-Grądman: Ukończyłam architekturę wnętrz i scenografię na krakowskiej ASP. Pracowałam jako freelancer, projektując różne wnętrza, pracowałam też w firmie produkującej tkaniny obiciowe. Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że największą frajdę sprawia mi niezależność i projektowanie według własnych potrzeb, bez ograniczeń, jakie narzuca gust klienta. Architekturą, architekturą wnętrz, a także scenografią interesowałam się, odkąd pamiętam. Przed ASP ukończyłam wystawiennictwo w liceum sztuk plastycznych, także projektowanie przestrzeni towarzyszyło mi od wczesnej młodości. W moim codziennym otoczeniu też lubiłam ciągle przestawiać, układać, zmieniać. Możliwości połączenia w przestrzeni kształtów, materiałów, faktur, światła i zawarcia ich w jakimś kontekście jest nieskończenie wiele. I to w projektowaniu jest piękne. To, czym się obecnie zajmuję, prowadząc LAS I NIEBO też krąży wokół tematu wystroju wnętrz i scenografii. Lubię, gdy granica między nimi jest płynna, gdy pojęcia te się przenikają.

motyle

Napisałaś dla naszego magazynu bardzo sentymentalny tekst (link), w którym wspominasz dzieciństwo w bloku z wielkiej płyty, zupełnie jakbyś zapamiętała ten czas przez pryzmat designu. Czy dzisiaj odtwarzasz te szczegóły (takie jak szuflady w biurku ojca) wedle potrzeby, czy rzeczywiście miałaś tę architektoniczną spostrzegawczość od najmłodszych lat?

– Moda we wnętrzach zmienia się, pewne tematy powracają, krążą, podobnie jak w branży odzieżowej. Ponieważ od wielu lat ten temat jest mi bliski, na pewno zwracam uwagę na elementy wystroju wnętrz, czasem mimochodem. Mam znajome, z którymi entuzjastycznie rozmawiamy sobie o „świetnych” słoikach, starej ramce czy gobelinie, tak jak inni rozmawiają o najnowszych appkach [śmiech]. Gdy widzę we współczesnych aranżacjach starą komodę czy sznurkowy kwietnik, naturalnie w moich myślach pojawia się skojarzenie z meblami, które pamiętam z dzieciństwa, i o tym między innymi jest ten tekst. Ostatnio szłam ulicą i zobaczyłam, jak na trzepaku starsza kobieta czyści kuriozalny stroikokilim w kształcie wielgachnego grzybodrzewa życia (kusi mnie żeby użyć sformułowania „odkurza instalację”). Uwielbiam takie obrazy, są komiczne, ale też bardzo prawdziwe. Ktoś ten kilim kupił kiedyś (pewnie w znanym, dobrym sklepie z rękodziełem) za astronomiczną w owych czasach kwotę. I dźwięczy mi w uszach pytanie, na które nie odpowiem, bo nie wiem: „Czy wszystko w projektowaniu już było?”.

Jako dziecko wiedzy o projektowaniu i doświadczenia w tym temacie oczywiście nie miałam, ale tak, w jakiś sposób zwracałam uwagę na przedmioty codziennego użytku pod kątem estetyki, ich fakturę, kształt, miejsce we wnętrzu. Zawsze też dużo rysowałam.

Czy powstanie LASU i NIEBA to był impuls, czy raczej przemyślana i przewałkowana decyzja?

– Żadnych wałków nie było [śmiech]. Najpierw był impuls, a potem przemyślenia. Szczęśliwie miałam bardzo ograniczone środki finansowe (tak, szczęśliwie!), dzięki czemu od samego początku musiałam bardzo precyzyjnie określić, od czego zacznę. Impuls był na tyle intensywny i tak bardzo nie dawał mi spokoju, że po prostu musiałam pomysły zamienić w czyn. Firma powstała, gdy opiekowałam się moimi małymi dziećmi 24 godziny na dobę, więc również czas na pracę – przeważnie w nocy – był ograniczony i dzięki temu musiałam działać konkretnie.

Wydaje mi się, że koncepcja marki to były początkowo produkty dla dzieci. Z czasem weszła kolekcja z kwiatami polnymi (jestem szczęśliwą posiadaczką pościeli!) i to przełamało lody, bo „Kwiaty polne” są obiektem zainteresowania dorosłych. Mylę się?

– Nie tylko kwiaty polne [śmiech]! Projektując wzory chciałam, żeby nie były infantylne. Należę do tej grupy dorosłych, którzy szerokim łukiem omijają wzory à la misiek. Zamiast tego chciałam, aby wzory i kształty przyciągały wzrok dziecka, fascynowały, snuły rysunkową, trochę retro opowieść o magicznym świecie przyrody. Świecie przełożonym na graficzny język rysunku, ale wiernym żywym oryginałom. Każdy rysunek ptaka czy motyla jest podpisany, przez co oprócz czysto estetycznych walorów produkty mają też lekko edukacyjny charakter. Szybko okazało się, że ten rysunkowy świat przypadł do gustu również dorosłym, a dzięki podpisom pod rysunkami także oni poszerzyli swoją wiedzę. Poza tym my też gdzieś w środku jesteśmy przecież takimi dziećmi. I teraz moi klienci kupując produkty, śmieją się, że to niby dla córki, syna, ale… [śmiech].

lasiniebo

Masz talent. Jak wygląda proces projektowania wzorów? Chcę znać każdy szczegół!

– Dziękuję za życzliwe słowo. Zaczynając jakiś temat („Liście”, „Ptaki”, „Motyle”, „Kwiaty polne”) od początku myślę całościowo, zastanawiam się, jak dany wzór będzie wyglądał na narzucie, pościeli, poduszce czy plakacie. Myślę kolekcją. Z drugiej strony dopracowuję starannie każdy detal tak, że rysunek jednego kwiatu wyjęty z wzoru na narzucie 215×200 cm znakomicie radzi sobie w wersji solo, np. na plakacie. Dzięki temu zwielokrotniony na tekstyliach czy tapetach wzór pozwala odkrywać oczom masę szczegółów i szybko się nie znudzi. Pracuję na tablecie graficznym. Oglądam zdjęcia, które robię w czasie spacerów, wycieczek, wakacji. Najchętniej pracuję wieczorami, kiedy nic mnie nie rozprasza, a w tle leci muzyka.

Rysujesz te wzory sama?

– Tak, na tym polega oryginalność marki LAS I NIEBO, że są to wyłącznie moje autorskie wzory i rysunki.

Myślisz, że ludzie zaczynają doceniać nie tylko sam produkt, ale i sposób, w jaki został wykonany?

– Różni są ludzie i różne są ich potrzeby. LAS I NIEBO znajduje zainteresowanie wśród osób, które oprócz tego, że przeważnie kochają przyrodę, zwracają też uwagę na wspomniany przez Ciebie patriotyzm konsumencki. W większości świadomi też są, że proponowane ceny nie są moją fanaberią czy nie wynikają z mojej zachłanności, a z tego, że cały proces powstania produktów odbywa się w Polsce, ja muszę zapłacić kilku polskim firmom, których praca składa się na powstanie produktu finalnego (produkcja, tkanie, drukowanie, lamowanie, pikowanie, szycie itp.) Na koniec: sklepy, które mój produkt sprzedają, pobierają prowizję często 30%, a od tej prowizji czasem i dodatkowe 23%.

Czego w najbliższej przyszłości mogą spodziewać się fani Twojej marki?

– Na brak pomysłów nigdy nie narzekałam, ale nie lubię snuć opowieści o czymś, czego fizycznie jeszcze nie mam. Niech obraz sam to opowie, gdy pokażę coś nowego. Ostatnio przeglądając zdjęcia aranżacji wnętrz głównie dziecięcych pokoików, często trafiam na plakaty z hasłem: „DREAM BIG”. I niech to będzie pointą [śmiech]!

Małgorzata Gibas-Grądman

Założycielka marki LAS I NIEBO, w której połączyła swoje zainteresowania: projektowanie, rysunek i miłość do natury. Z wykształcenia architekt wnętrz i scenograf. Drzewołaz, lubi szwędać się po lesie i gapić na góry.