6 ikon designu, które każdy chciałby mieć w swoim domu

Chęć posiadania jest jedną z tych rzeczy, nad których poskromieniem pracują amerykańscy naukowcy. Oczywiście gdy tylko odkryją, jak człowiek może pokonać niepohamowane ciągoty do zdobywania rzeczy (lub innych ludzi), podzielą się ze światem rewolucyjną wiadomością, którą jakiś „Medicine Journal” opublikuje pod tytułem „Problem kompulsywnej konsumpcji rozwiązany! Odpowiedzią jest sproszkowany młody jęczmień”. Wtedy ci, którzy będą chcieli podreperować domowy budżet, założą przydomowe hodowle traw i troskliwie gładzić będą swoje młode źdźbła. Inni, spętani w okowach shoppingowych słabości, nadal cierpieć będą katusze. Być może spowoduje to apokalipsę centrów handlowych i zakupy przejdą do podziemi. Historia lubi się powtarzać, co kilka, kilkanaście dekad przypominając ludzkości, że nic nowego ją już nie czeka. Jedno jest pewne – moje proroctwa nie spełnią się szybko, więc nie musicie gorączkowo przypominać sobie, gdzie podział się wasz starter domorosłego ogrodnika, który kupiliście w nadziei, że tuje przy ogrodzeniu wsadzicie w ziemię samodzielnie.

I tak natchnione rozważania nad kontrowersyjnym skądinąd zagadnieniem oddaliły mnie od zasadniczego celu tego tekstu. Sprostuję jednak, że diabelska chęć posiadania nie ma nic do rzeczy, jeśli mówimy o ikonach designu, bo lampa Zettel’z 5 to nie kolejna sukienka, którą zakłada się raz tylko po to, by potem przepadła w czeluściach szafy. Ta lampa to recepta na piękne życie. Trochę w myśl „La Dolce Vita” Felliniego, w którym idealne bycie polegało po prostu na unikaniu brzydoty. Podobne myślenie towarzyszyło mi, gdy układałam poniższą listę – chodziło o rzeczy ładne; jeśli chodzi o funkcjonalność, to założyłam, że projektanci tych ikon są godni zaufania i stworzyli swoje przedmioty zgodnie z regułą współistnienia piękna i użyteczności. Jako że większość z nas choć raz w życiu dostała kwiaty, zestawienie otwiera wazon, który nigdy wazonem nazwany nie został…

1. Wazon Savoy autorstwa Alvara Aalto

Powstał w 1936 roku z konkretnego powodu – miał reprezentować Finlandię w Paryżu na międzynarodowej wystawie. Zrobił to na tyle dobrze, że został jej symbolem w ogóle. Dzięki niemu fińskie szkło pojawia się w naszych głowach w szeregu skojarzeń wraz z zimnem, skokami narciarskimi i horrendalnie drogim alkoholem. Nazywany był różnie – kałużą czy spodenkami Eskimoski – jednak w historii designu zapisał się jako wazon z helsińskiej restauracji Savoy, której wyposażenie Aalto zaprojektował wraz z żoną. Współczesna wersja kałożospodnia w spadku po swoim przodku dostała prestiż i niepowtarzalny kształt, który skonfrontowano z nową kolorystyką, dlatego 80 lat po jego powstaniu mogę z zachwytem napisać – jest i turkusowy!

2. Lampa Arco projektu Achille i Piera Giacomo Castiglionich

Wyjątek na mojej liście – nie jest szczególnie ładna, ale z klasą odpowiada trendowi, który nie do końca rozumiem. Wielkie lampy, zawalające co najmniej połowę salonu, zdominowały wszystkie trendbooki. Mają jedną matkę – Włoszkę urodzoną w 1962 roku z natchnienia, któremu początek dała z kolei lampa uliczna. Tak wyglądałoby drzewo genealogiczne giganta designu, o którym mówi cały świat. Arco jest przede wszystkim niesamowicie funkcjonalna – Castiglioni zadbali, żeby podczas posiłku nasze spaghetti było dobrze oświetlone.

lamp
3. Fotel Up 5, który zaprojektował Gaetano Pesce

Z założenia zniewolona, feminizująca Wenus. Symbol podporządkowania i zdominowania płci żeńskiej, w zamyśle autora bardzo daleki od jakichkolwiek skojarzeń z kobiecą seksualnością. Szybko stał się jednak metaforą tego, czego oczekiwało społeczeństwo – matczynej troski i nierozerwalnej więzi kobiety z jej potomstwem. Łańcuch u podstawy Up 5 to jednak nie pępowina, ale fragment kuli uniemożliwiającej ucieczkę więźniowi na galerach. Dla mnie symbolika jest wystarczająco przekonująca, by w głowie zapaliła mi się lampka „CHCĘ TO!!!”, jednak Up 5 (sprzedawany razem z podnóżkiem Up 6) to piękny, ikoniczny mebel, który nieprzerwanie trwa w swojej majestatyczności już kolejną dekadę, pozostając całkowicie odpornym na zmiany trendów.

4. Living Tower pomysłu Vernera Pantona

Słownik języka polskiego definiuje kanapę jako „mebel z oparciem i poręczami”, jednak to, że Verner Panton nawet nie miał w ręku takiego słownika, jest czymś więcej niż przypuszczeniem. Zresztą nie słownik kierował jego procesem twórczym, gdy w 1969 roku powstawał najbardziej znany projekt tego genialnego Szwajcara – czteropiętrowa sofa Living Tower (bez oparcia i poręczy!), prawdziwe dzieło sztuki, na którym nie można po prostu siedzieć. Jej absurdalny kształt i nieoczywiste piękno wynagradzają wszelkie problemy z rozsadzeniem gości na przyjęciu.

design

5. Wyciskarka Juicy Salif, której projektantem jest Philippe Starck

Tę historię znają chyba wszyscy: pewien bardzo znany Francuz w 1990 roku w zamyśleniu jadł owoce morza, w międzyczasie sięgnął ręką po cytrynę, skropił swoją nieszczęsną ośmiornicę sokiem z tego owocu i doznał olśnienia! W porywie natchnienia narysował na brudnej serwetce projekt przedmiotu, o którym marzą wszyscy. Oto wyciskarka do cytrusów Juicy Salif, prawdziwa gwiazda (choć w zasięgu ręki przeciętnego Kowalskiego, czyli w zasadzie celebrytka). Ikona designu, która w statystykach dotyczących pojawiania się w zestawieniach „Najlepsze prezenty dla nowożeńców” od lat utrzymuje się na pierwszym miejscu. A mimo wszystko nikt jej nie ma.

6. Kaloryfer Heat Wave projektu Jorisa Laarmana

Nikt dziś ze smutkiem w oczach nie wzdycha, mówiąc: „Trudno, że brzydki, ale to kaloryfer…”, jeszcze parę lat temu w Polsce to było całkowicie nie do pomyślenia. Kaloryfer to kaloryfer, a nie jakaś tam rzeźba w stylu rokoko. Nic bardziej mylnego. W 2003 roku młody – zaledwie 24-letni – Holender położył kres cieplnej brzydocie i tym samym zawrócił z banicji towarzyskie konwersacje o pięknie kaloryfera. Fascynacja, z którą wpatrujemy się w kominek i tańczące w nim płomienie ognia, zaczęła nagle dotyczyć też urządzeń grzewczych.

Dom, w którym wszystkie te ikony designu znalazłyby swoje miejsce, byłby domem idealnym. Jego mieszkańcy, no cóż – pewnie mogliby nacieszyć się nim dopiero na emeryturze, bo te sześć idealnych przedmiotów to dopiero kropla w morzu potrzeb, a rachunek na 108 722 złotych sam się nie zapłaci.

Karolina Nowosielska

Dyrektor kreatywna firmy Citydesign. Z wykształcenia filolog polski i historyk. Z pasji – znawczyni kolorów i kształtów, krytyczka rzeczy ładnych i brzydkich, odkrywczyni nowych horyzontów designu. Z konsekwencją poszukuje nowych rozwiązań kolorystycznych dla kolekcji Cityfloor oraz stoi na straży estetyki.