Wnętrzarskie trendy 2015 roku, których mamy dość
Takie zestawienia zwykle przysparzają wrogów, a ich wielką moc neutralizuje hasło: „Kwestia gustu”. Gust ten, zwykło się mawiać, nie podlega dyskusji. Na to wpadli już zresztą starożytni Grecy, knując pojęcie kalokagathii łączącej etykę z estetyką. Co jest piękne? „To, co jest dobre” – mówił Platon, dusząc w zarodku wszelkie spory. Nie zamierzam burzyć podwalin europejskiej kultury, dlatego mój tekst poświęcam nie tyle brzydocie, co absurdowi i brakowi oryginalności. Sam absurd można jeszcze jakoś obronić, tak jak jedzenie zupy widelcem (można? można!), ale nuda zasługuje na najbardziej surowy wyrok – najsmaczniejszych płatków śniadaniowych z mlekiem jedzonych zgodnie z codziennym rytuałem nie uratuje nawet widelec.
Tak więc życie trzeba urozmaicać. Mają to robić między innymi trendy, dlatego musimy je przesiewać przez najdrobniejsze sito tolerancji. Rok 2015 był łaskawy dla naszych zmysłów estetycznych i etycznych, jednak przed dyskwalifikacją nie uchroniły się:
1. Poroża
I inne myśliwskie trofea. W salonie wiszą sztuczne? Pół biedy, ale ani to ładne, ani powód do dumy. Nasi przodkowie polowali, bo musieli. Wieszali poroża, bo co mieli wieszać? We wczesnych latach 90. jelenie wisiały w wielopokoleniowych mieszkaniach – podobnie jak dywany na ścianach – i na rogach zbierały warstwy kurzu. Taką dekorację wrzucamy do jednego worka z nadmorskimi bursztynowymi pejzażykami z Juraty.
2. Półki pełne książek służących tylko do dekoracji
Problem z wygospodarowaniem czasu na lekturę dotyczy większości miłośników czytania. Książki leżą na półkach, szafkach nocnych i stolikach, aż pokryje je warstwa zapomnienia. Znam to. Jednak pisząc o tym trendzie, mam na myśli fakt, że na początku ubiegłego roku magazyny wnętrzarskie prześcigały się w aranżacjach na domowe biblioteczki, a marzenie jej posiadania dotknęło niemal każdą gospodynię domową i menedżera w korporacji. Zastanawiam się jednak, czemu w ich domach na półce stoi „Pan Tadeusz”, skoro jego strony są nadal ze sobą zszyte jak zaraz po druku.
3. Meble wykończone lustrem
Mariaż modernizmu o ultrakonserwatywnych poglądach z nieśmiałą pozostałością po art déco. W 2016 roku powinno to skończyć się rozwodem. Nie jest im razem ładnie, ciężko też dogadują się w życiu codziennym i potwierdzają regułę, że z rodziną – tata modernizm, mama art déco – wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu.
4. Dekoracje supersize
Zegar ścienny musi być wielkości Big Bena, a lustro na korytarzu takie, żeby w tym samym czasie mogły w nim przejrzeć się co najmniej trzy osoby. I pies. Trend na amerykańskie rozmiary zabiera nam cenne metry kwadratowe, na które przeciętnie musimy pracować całe życie. Oszczędźmy sobie tego estetycznego banału. I jeszcze jedno: tylko posiadanie osobnego pomieszczenia na kino domowe usprawiedliwia kupno telewizora wielkości stodoły.
5. Plakaty z sentencjami w stylu Paulo Cohelo
Z typografią trzeba postępować ostrożnie. To wdzięczne narzędzie, jeśli posiada się wiedzę, jak z niego korzystać. Sama skusiłam się na zawieszenie napisu „Warszawa” firmy Twórczywo w pokoju dziennym, i to nie jest tak, że odmawiam napisom prawa bytu w przestrzeni mieszkaniowej czy publicznej. Nie, ja po prostu nie rozumiem skłonności do obwieszania się złotymi myślami Marilyn Monroe i banałami, które sprawiają, że nie jesteśmy w stanie doczytać ich do końca. To trochę jak tatuowanie sobie na kostce motylka czy kotka – można, tylko po co?
Zapewne moje zestawienie zdezaktualizuje się za kilka tygodni, gdy po wizycie na międzynarodowych targach wyposażenia wnętrz w Kolonii przedstawię trendy, które będą obowiązywać w 2016 roku. Wówczas niesmak po moim kapryśnym tekście zostanie zagryziony sporą dawką świeżości. Mam nadzieję. Wiem, że nie wszystkie trendy, o których napisałam, były tak wyraźne w polskim wnętrzarstwie, ale zostawiam sobie na nie osobne miejsce i chętnie skrytykuję je, gdy nieco wyjdzie z cienia.