5 powodów do kłótni podczas urządzania mieszkania lub domu
Świeżo wyremontowane mieszkanie. Dom, z którego właśnie wyprowadziły się wszystkie możliwe ekipy budowlane. Czekanie jedynie na wprawną rękę architekta wnętrz. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Projekty prawie zatwierdzone. Ekscytacja, „będzie pięknie!”. Jeszcze tylko miesiąc, dwa i można się wprowadzać! Zostało przecież najprzyjemniejsze – wycieczki do sklepów, wybieranie podłogi, głaskanie szafek i komód, obracanie w palcach delikatnej porcelany, zamawianie portretów przodków i testowanie materacy. I na koniec: satysfakcja ze zrealizowanego marzenia.
Hola, hola… To bardzo optymistyczny wariant, w którym domownicy posiadający moc decyzyjną spędzają całe życie w biurze i wszystko oddają w ręce zaufanej pracowni XYZ Design. Jakoś tak się złożyło, że zazwyczaj – przy odrobinie szczęścia i zatrzęsieniu determinacji – zakładamy rodziny i mieszkamy w parach, ewentualnie nieparzyście, ale z reguły jest to jednak więcej niż jedna osoba. No i to niewyobrażalny luksus, jeśli do zagospodarowania są więcej niż dwa pokoje. Każdy będzie chciał wykroić sobie kawałek z tego pysznego tortu, jakim jest komfort mieszkania według własnych standardów, a podobno idealne pary to takie, w których przeciwieństwa się przyciągają. To problem mniejszej wagi, gdy pani X wprowadza się do pana Y albo pan Y przenosi dobytek swojego życia w postaci kompletu markowej bielizny do szafki pani X. Wówczas kłótnie osiągają apogeum tylko wtedy, gdy w grę wchodzi polityka wkładania sztućców do zmywarki lub kot niespodziewanie po raz pierwszy od trzech lat załatwił się poza kuwetą. Prawdziwa gehenna objawia się właśnie po remoncie. I tu mam do moich czytelników gorącą prośbę: puśćcie wodze fantazji i wyobraźcie sobie, że urządzacie wymarzone lokum – nie ogranicza was nic prócz całkowicie odmiennego poglądu waszego współlokatora na każdą możliwą rzecz. Czas, start!
1. Kanapa
Przepraszam za stereotyp, ale… on będzie chciał skórzaną. No dobra, ogólnie rzecz biorąc – prędzej czy później – któreś z was będzie chciało skórzaną, bo naogląda się za dużo amerykańskich seriali o ludziach sukcesu. Po drugiej stronie barykady będzie można usłyszeć głosy, że to brzydkie, zimne i kot podrapie, a czarny to w ogóle bardzo przygnębiający kolor („W trzecim sezonie »House of Cards« była czarna!”). Ostatecznie wypracujecie kompromis polegający na tym, że kupicie skórzaną kremową kanapę, na którą w obawie przed rychłym zabrudzeniem tymczasowo położycie stary koc, który przeleży tam całą wieczność.
2. Telewizor
Rano jesteście zbyt zajęci wyrywaniem sobie z rąk suszarki do włosów, żeby oglądać w telewizji śniadaniowej wygibasy żony sławnego założyciela klinik chirurgii plastycznej, która – będąc już mocno po pięćdziesiątce – opowiada, jak odkryła sposób na młody wygląd bez użycia skalpela. Po siedemnastej i tak spędzacie czas na serwisach społecznościowych, a na powtórkę „Okruchów życia” w TVP 1 zawsze się spóźniacie. Mimo wszystko ostatecznie pojawi się dylemat, jak duży powinien być telewizor. Ale to już po tym, jak któreś z was przegra batalię o to, czy w ogóle powinien być (koronny argument za: Netflix).
3. Kolor ścian
W „Vogue Living” od dwóch numerów pokazują aranżacje, w których ściany są turkusowe, ale to tylko dwumiesięcznik, a współlokator ponad trzydzieści lat przemieszkał w domu, w którym panował totalitaryzm zszarzałej bieli i nic nie jest w stanie przekonać go do zmiany. Ani „Pocałunek gejszy”, ani „Namiętny wieczór”, ani „Aksamitny dotyk”, mimo że nie wie, że to tylko nazwy farb. W kompletnej złości decydujecie się podzielić sypialnię po przekątnej i pomalować połowę, czego będziecie gorzko żałować aż do następnego remontu.
4. Łóżko
No właśnie – sypialnia. Któreś z was ma nawyk doprowadzający partnera do zaawansowanej nerwicy: liczne zmiany pozycji podczas snu, które uniemożliwiają zaśnięcie. Oczywiście nie śpi osoba, którą fale generowane przez ADHD-owca spychają na koniec łóżka. Protest jest oczywisty i w konsekwencji pada propozycja zakupu dwóch oddzielnych łóżek. „Już ci się nie podobam?” – ktoś to w końcu powie i trzeba będzie wywiesić białą flagę. Kiedy emocje już opadną i wszystko sobie wytłumaczycie – siedząc naprzeciw i trzymając się za ręce – olśni was, że to dylemat jak z „Księżniczki na ziarnku grochu”, tyle że w żadnym z was nie płynie błękitna krew, a wszystko to tylko kwestia odpowiedniego materaca. Kupujecie więc taki za 10 000 zł i trzy lata śpicie na podłodze, bo nie starczyło wam na łóżko.
5. Szafa
Generalnie przed remontem mieliście całkiem porządną szafę, robioną na zamówienie – co z tego, że przed dziesięcioma laty – dobrze radziła sobie z podgryzaniem jej przez ząb czasu. Mimo wszystko któreś z was nie będzie w stanie dopuścić do siebie myśli, że ta szafa mogłaby zostać w mieszkaniu po remoncie. Przecież potrzebujecie większej, nowocześniejszej i w stylu skandynawskim! I to nie jest kwestia wymiany uchwytów na takie z kalkomanią ważki z Zary Home! Padają argumenty, tłuką się talerze i zestresowany kot, stojąc na balustradzie balkonu, rozważa skok z ósmego piętra, ale któreś z was łagodnieje w reakcji na obietnicę, że za rok, jak uzbieracie, kupicie nową szafę. Angażujecie więc wujków, żeby pomogli wam to wielkie dębowe bydlę wnieść do garderoby i wtedy okazuje się, że po umieszczeniu szafy w jednym możliwym miejscu drzwi wejściowe do pomieszczenia otwierają się tylko na 30 centymetrów. Śmiertelna pułapka.
Łatwo zauważyć, że w skład mojej wyimaginowanej statystycznej rodziny wchodzą ona, on i kot, oboje mają ponadprzeciętną skłonność do kłótni, a ich pupil posiada cechy osobnika, który zginąłby w skutek selekcji naturalnej, gdyby nie podsuwano mu pod pyszczek Whiskasa. To dość osobliwa układanka, ale nie niemożliwa. Zresztą jeśli pozwoliliście pofolgować swojej wyobraźni, to na pewno zorientowaliście się, że najpoważniejsze powody do kłótni kryją się we wnętrzach. A poza tym warto się czasem pokłócić, żeby móc się potem pogodzić…