American dream pod strzechą, czyli dlaczego Polacy pokochali amerykańskie wnętrza
Mam taki krótki top z motywem flagi amerykańskiej na całości. Kupiłam go w lumpeksie. To moja jedyna rzecz ze sklepu z odzieżą używaną i straciłam z jej powodu naprawdę dużo czasu i energii. Sprzedająca mi go osoba ekspresowo oszacowała jego wartość, bo w odpowiedzi na moje stękania – „Czy na pewno jest w idealnym stanie, nie ma żadnych wad?” – odpowiedziała: „Ma jedną wadę, przyciąga zazdrosne spojrzenia kobiet i pożądliwe spojrzenia mężczyzn”. W konsekwencji kilkunastu sekund ciszy – sugerującej, że powinnam parsknąć gromkim śmiechem – ze współczuciem wykonałam stosowny grymas na twarzy. Odpowiedź była kiczowata jak zatyczka do wina w kształcie głowy Billa Clintona, ale istotnie – zmusiła mnie do refleksji. Naprawdę trudno mi było nie zgodzić się z tym, że przedmioty ozdobione charakterystycznymi pięcioramiennymi gwiazdkami i czerwono-białymi pasami są przedmiotem wzmożonego pożądania. Sama za nimi trochę… szaleję.
Nie tylko case’y, piny, naszywki, tatuaże i koszulki są manifestacją naszej miłości do tego, co amerykańskie. Swój american dream chcemy realizować też we wnętrzach, chcemy to robić naprawdę konsekwentnie i z rozmachem – jak inaczej wytłumaczyć rosnącą popularność butików oferujących wyposażenie w stylu nowojorskim? Nie ułatwia tego fakt, że za naprawdę unikalne egzemplarze musimy płacić w dolarach, a potem czekać, aż przepłyną ocean (może nie płyną, ale to brzmi naprawdę dramatycznie i przemawia do wyobraźni, więc pofantazjujmy). Zarabiając w złotówkach, możemy rzewnie zapłakać nad sumą składającą się z minimum trzech zer i znaczka $. Mamy na szczęście w Polsce kilka osób, które wzięły na siebie ciężar popularyzowania stylu amerykańskiego – robią to na tyle dobrze, że większość z nas uwierzyła, że swoją małą Amerykę można stworzyć z tego, co (prawie) na wyciągnięcie ręki. Ja uwierzyłam.
Ostatnio, kupując wypatrzoną welurową, intensywnie turkusową sofę, skonsultowałam się z Luizą z bloga Homelikeilike.com. Kolor i faktura materiału sprawiły, że kilka miesięcy przed zakupem żyłam w przekonaniu, że mogłabym z sofą zrobić coś amerykańskiego. Luiza – z właściwą sobie subtelnością i wdziękiem – przekierowała mnie w stronę odpowiednich inspiracji. Nieco innych niż te, które wytworzyły się w mojej nadmiernie pobudzonej wyobraźni. Wiedziałam, że w amerykańskim szaleństwie jest metoda, ale w ramach racjonalizacji spisałam sobie kilka powodów, dla których tak bardzo wszyscy pragniemy AMERYKI w swoich domach!
1. Otwarte przestrzenie
Trzy pokoje, każdy po osiem metrów kwadratowych, ale przecież razem dają nam trzypokojowe mieszkanie! (Prawie) w samym centrum miasta, dogodne przesiadki, Biedronka pod blokiem, szczyt marzeń. W polskich mieszkaniach – standard, ale w amerykańskich – skandal! Są już jednak tacy, którzy zamiast wyrażenia „pokój dzienny” z dumą akcentują drugą sylabę od końca w słowie „salon”. A ten salon to ogromna, otwarta przestrzeń, z której swobodnie dotrzemy niemal do wszystkich pomieszczeń w domu.
2. Balansowanie na granicy kiczu i elegancji
Coś, co w innych stylach aranżacji wnętrz po prostu nie wychodzi. To w amerykańskim domu możecie sobie pozwolić na pozłacane uchwyty szafek i lampę z klocków Lego jednocześnie. Nie widzicie tego? Sprawdźcie projekty Cortney i Roberta Novogratz! Umiejętność przełamania sztywnych schematów elegancji zasłonami z motywem cytryn płynie w żyłach Amerykanów wraz z nurtem czerwono-niebieskiej krwi.
3. Symetryczny układ foteli i sofy
Do dostrzeżenia w każdym amerykańskim serialu. Sofa matka oraz fotele córki (córki wyjątkowo do matki niepodobne, całą urodę odziedziczyły po tatusiu, są z innej bajki) w układzie, który można by przedstawiać w podręcznikach do matematyki. Cieszy oko tak samo jak wykres funkcji f(x)=x2.
4. Bay windows
Czyli niskie parapety zaaranżowane na siedziska. To właśnie w nich oczyma wyobraźni widzimy nas samych piszących wiersze lub czytających „Ulissesa” – bez bay windows jesteśmy po prostu zwykłymi śmiertelnikami, spędzającymi większość czasu na oglądaniu filmików, których bohaterami są przewracający się na twarz ludzie lub koty, które błędnie oszacowały odległość stołu od kanapy.
5. Wyspa w kuchni
W amerykańskim wnętrzu, siedząc na sofie w salonie, mamy doskonały widok na kuchnię, ale jeśli w kuchni nie ma wyspy, to nie jest to amerykańskie wnętrze! Żeby upewnić się, dlaczego wyspa kuchenna jest tak ważna w życiu Amerykanów, należy obejrzeć choć jeden odcinek reality show z udziałem rodziny Osbourne’ów. W pobliżu tego mebla debatowano na temat najważniejszych rodzinnych kwestii, przewałkowano wszystkie możliwe uzależnienia jej członków. Przydatna rzecz.
Na koniec muszę dodać jeszcze trzy magiczne słowa: weranda, garderoba i garaż. Oczywiście jeśli mamy dość miejsca, bo w zasadzie te pomieszczenia w przeciętnym amerykańskim domu jednorodzinnym zajmują więcej metrów kwadratowych niż trzypokojowe mieszkanie na warszawskiej Pradze, a mam wrażenie, że w przypadku stylu amerykańskiego świetnie sprawdzi się powiedzenie: „Albo wszystko, albo nic!”. Ja odpuściłam – welurowa sofa stanie w towarzystwie szafki TV projektu Bartka Jędrzejewskiego. Inspirowanej PRL-em.