Najnowsze trendy, które sprawią, że w domu zapanuje chaos
Podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale autor tej sentencji zapomniał wspomnieć, że miał na myśli tylko dobre knajpy. Albo odpowiednio wypromowane. Tam wszystko smakuje najlepiej i rzeczywiście pobudza apetyt. Tak właśnie jest z trendami – jeśli jakiś trend przypadnie nam do gustu i z powodzeniem uda nam się go wprowadzić w życie, to raptownie stwierdzamy, że jesteśmy prawdziwie predestynowani do trendhuntingu i zaczynamy zaopatrywać się w sklepie myśliwskim. Stajemy się łowcami z prawdziwego zdarzenia, którzy swoje zdobycze rozwieszają na ścianach w salonie. W końcu w mieszkaniu zaczyna brakować miejsca, ale instynkt łowcy nadal daje nam się we znaki, więc trendy zdobywają nasze wnętrza jak Napoléon Bonaparte Europę po 1803 roku. Współlokatorzy nucą „I Predict a Riot” Kaiser Chiefs, a sąsiedzi przeszukują Wikipedię, chcąc sprawdzić, czy przypadkiem Polska nie znajduje się w jakimś epicentrum. Moment, w którym przestaliśmy mieć kontrolę na biegiem wydarzeń, nastąpił dawno, dawno temu.
To, co dzieje się w konsekwencji opisanych przeze mnie zachowań, to chaos. Jak wiemy, z chaosem poradzili sobie tylko greccy bogowie, więc profilaktycznie postanowiłam napisać o trendach oddziałujących na instynkty tak silnie jak zauważony pod koniec zakupów, leżący przy kasie batonik Mars (a przecież przyszliśmy do sklepu kupić składniki na hiperzdrową amarantusową owsiankę słodzoną syropem z izraelskich daktyli!). Pamiętajmy jednak, że mowa o trendach – dziś prowadzimy w ich obronie kampanię napoleońską, jutro bez żalu oddajemy najlepsze owoce, jakie zrodziły, na OLX.pl.
1. Multikolorowe meble
Żółte fotele i turkusowe szafy, zielone sofy i łososiowe konsole. W tym sezonie tetrachromatyk zobaczy we wnętrzu więcej niż kiedykolwiek wcześniej. I wcale nie mam na myśli boho szaleństwa, które i mnie śni się po nocach, ale równie nieprzewidywalną dominację soczystych kolorów na tle całkiem oswojonych w naszej szerokości geograficznej (i, o zgrozo, niewychodzących z mody) szarych ścian. W tej strefie królują także przeróbki DIY, także teoria spiskowa mówiąca, że najsłynniejszy przebój zespołu 2 plus 1 odnosi się do sprzętów z Bystrzyckiej Fabryki Mebli, znalazła swoje potwierdzenie w rzeczywistości.
2. Wanna w salonie
Moje marzenie z gatunku tych, których realizacją powinnam zająć się już 20 lat temu, bo to ekstrawagancja, na którą trzeba odkładać kieszonkowe, od kiedy tylko szkolne oceny w postaci słoneczek i uśmiechniętych buziek zamieniają się w cyfry arabskie. Wolałam jednak albumy z naklejkami ze Spice Girls i zmywalne tatuaże z „Popcornu” (w sumie cieszę się, że zespół się rozpadł, a gazetę przestano wydawać, bo pewnie kupowałabym je dalej…). Dziś przyjmuję zakłady, że do końca roku salon z wolnostojącą wanną pojawi się na okładce „Elle Decoration”.
3. Okrągłe lustra
Wszystko zaczęło się w latach 50. od Jacques’a Adnet i domu mody Hermès. Mosiężne lustro powstałe w wyniku tej kolaboracji w niczym jednak nie przypomina tandety sprzedawanej teraz w sieciówkach. Niby, jeśli macie na zbyciu około 3000 złotych, możecie kupić oryginał, ale lepiej przeszperać rodzime showroomy, bo wyobraźnia młodych designerów jest nieograniczona i zdecydowanie stosowniej wyceniona.
4. Wielki stół jako serce wnętrza
Mówi się, że imprezy zawsze przenoszą się do kuchni. Ale nie w tym sezonie! Stół – co najmniej dwumetrowy – zapewni każdemu gospodarzowi możliwość rezygnacji z histerycznego mycia piekarnika drucianą szczotką pół godziny przed planowanym spotkaniem. Teraz wino będzie rozlewało się w salonie, bo ludzie dostrzegli w stole niesamowity potencjał podtrzymywania relacji międzyludzkich. Nawet studenci socjologii piszą prace o społecznej funkcji stołu. Jest jednak jeden warunek: ten mebel musi być naprawdę duży. Napisałam „dwumetrowy”? Skandal! Musi mieć minimum dwa dwadzieścia na metr i być wyposażony w funkcję rozkładania na wypadek komunii lub chrztu!
5. Ręcznie tkane dywany
Wracając do podstawówki – w mojej kurs tkania dywanów na Zamku Królewskim był wycieczką obowiązkową. Ale wtedy dywany zdobione były wzorami tak psychodelicznymi, że w wyobraźni dziecka zachowywały się na stałe, dlatego to pamiętam („Requiem dla snu” po pierwszym seansie = dywan w dużym pokoju u babci, wrażenia te same!), no i były jak ta wycieczka: obowiązkowe. Element wystroju wnętrza, nad którym nikt się nie zastanawiał, bo przecież był funkcjonalny – miał chronić parkiet. Teraz ręcznie tkane dywany, wykonane zgodnie z zasadami fair trade, to obowiązkowa dekoracja nowoczesnych mieszkań i niezły powód do zdrowego snobizmu.
Czy wy zjedliście już swojego pospiesznie kupionego batonika? Skusiliście się na coś niesamowicie słodkiego i niezdrowego, wiedząc, że zaburzy to waszą zbilansowaną dietę? Zdecydowaliście się na remont mieszkania, bo spodobała wam się wanna w salonie, albo zabudowaliście kuchnię, bo postanowiliście, że teraz imprezy będą toczyły się wokół stołu? Tak? To wiedzcie, że czeka was chaos.