Największe wnętrzarskie trendy na wiosnę 2016
Gdy w grudniu zaczynamy przegląd trendów, które będą obowiązywać w nadchodzącym roku, to nie możemy traktować tego tematu zbyt poważnie. I bynajmniej nie dlatego, że trendy to ze wszech miar niepoważny temat. Chodzi raczej o zamieszanie, które wprowadzają blogerki (słowo daję, że kocham blogerki i nie ma w tym wyznaniu cienia ironii!). Wraz z pierwszymi promieniami wiosennego słońca zaczynają odczuwać potrzebę radykalnych zmian. Nie można przecież pokazywać stale tego samego i nawet ciągłe zmienianie filtrów na Instagramie nie uratuje od nudy. Raz zmącony spokój zostawia trwały ślad w magazynach wnętrzarskich, trendbookach, ale przede wszystkim w internecie. To oczywiście godne pochwały, że wpływ na te zmiany mają „zwykli” ludzie, a nie odseparowani od codzienności projektanci czy wizjonerzy cierpiący na zaburzenia osobowości. Blogerki królują na Pintereście, rozsiewając swój wiosenny entuzjazm aż do granicy redakcji wspomnianych modnych magazynów, które reklamują się jako poradniki stylu, jednocześnie oceniając gust przeciętnego Kowalskiego jako mierny albo przynajmniej wymagający metamorfozy (niech metamorfozę – koniecznie pod czujnym okiem kamer – przeprowadzi ta blondynka od gwiazd!). I tak docieramy do momentu, w którym prognozy na cały rok stają się bezwartościowe w obliczu raportów z dopiskiem „wiosna”. Żeby zdjąć nieco odpowiedzialności z kapryśnych blogerek, muszę wspomnieć, że chęć do zmiany jest dla człowieka pragnieniem tak naturalnym jak potrzeby będące u podstawy piramidy Maslowa.
Niekiedy pod koniec roku trudno ocenić, czy dany trend się po prostu znudził, czy jednak przedłużymy jego kadencję chociaż o kilka miesięcy. Na przełomie 2015 i 2016 r. tak było z metalicznymi dodatkami – zimą królowały we wszystkich stylizacjach, ale w przedwiośniu zdecydowanie ustępują miejsca na przykład gadżetom utrzymanym w stylistyce boho albo w ogóle przepadają w architektonicznych czeluściach na rzecz minimalizmu, który owszem, lubi metale, ale w wykończeniu matowym – o wszechobecnym blasku złota czy miedzi nie może być mowy. I choć we wnętrzach plony tego trendu zbierać będziemy jeszcze długo, to na rozkładówkach i Instagramie nie zobaczymy go tak często jak jeszcze dwa miesiące temu. W odpowiedzi na całe to zamieszanie przygotowałam zestawienie trendów, na które – gdy tylko temperatura powietrza wzrośnie powyżej 20 stopni – każdy zwróci uwagę.
1. Imponujące rozmiarem rośliny doniczkowe
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że na to czekałam. Co to za dom, w którym nie rozwija się prawdziwe miniżycie, o które można zadbać? Nie każdy może sobie pozwolić na kota czy psa, nie mówiąc już o rybkach, bo czyszczenie akwarium może być przygodą tak samo wyczerpującą jak pierwsze w życiu zajęcia fitness. Roślina doniczkowa to rozwiązanie idealne, zwłaszcza kiedy jest tak sporych rozmiarów, że kot, którego w czasie urlopu podrzuca sąsiadka, boi się urządzić w nim kuwetę, a pies siostry nie zeżre ziemi wraz z nawozem, bo nie sięga do donicy.
2. Wzory inspirowane dżunglą lub lasem tropikalnym
To opcja dla tych, którzy nie mogą mieć nawet kwiatka w doniczce. Roślinność tropikalna jest mile widziana przede wszystkim na tapicerce retro foteli, ale zwolennicy sieciówek z dopiskiem „Home” w nazwie znajdą ją także na pościeli, ręcznikach i obrusach. Byłabym mało skrupulatna w moim badaniu trendów, gdybym nie wspomniała też o małych i kolorowych plastikowych ananaskach, w których można trzymać szczoteczki do zębów.
3. Drewniane podłogi w szarym odcieniu
Podobno z zakochaniem jest tak, że im silniejsze, tym większe jest uczucie niechęci po rozstaniu. W ogóle się z tym nie zgadzam – to jest definicja trendu! Pamiętacie czasy lakierowanych parkietów misternie układanych w jodełkę? Musiały minąć dwie dekady, żebyśmy ponownie przekonali się do piękna tego wzoru i całkowicie oszaleli na jego punkcie. A kolorystka to już inna kwestia…
4. Dominacja subtelnego różu
W marketingu istnieje coś takiego jak prawo percepcji. Według tego prawa najważniejsza jest nie tyle jakość produktu, który oferuje dana firma, ile to, co ludzie o tej firmie myślą. Tę zasadę doskonale zna firma Pantone, bo co roku bardzo pieczołowicie dba o to, aby kolorystyczne prognozy, które ogłasza, były traktowane z należytym nabożeństwem. Rose Quartz i Serentity nie schodziły z pierwszych stron gazet co najmniej przez dwa miesiące, okupując ściany, meble, a nawet przedmioty codziennego użytku. Co istotne jednak – występowały zawsze w tym samym kontekście: „Pantone to, Pantone tamto”, co sugerowało, że to dobrze zaplanowany i jeszcze lepiej opłacony marketing. Architekci wnętrz potraktowali te kolory po macoszemu, ale na wiosnę róż wychodzi w aranżacjach odważniej niż pierwsze przebiśniegi.
5. Frędzle, szydełkowanie i łapacze snów
Wiosną 2016 bezapelacyjnie rządzi boho, a co najważniejsze – unika przy tym stereotypizacji, że jest zarezerwowane tylko dla naprawdę bezpretensjonalnych wnętrz. Ten styl spotkamy nawet na stronach „Vogue Living” i nikt nie będzie podawał w wątpliwość tego, że w tym sezonie piórka są eleganckie.
Kilka trendów – takich jak dodatki z marmuru czy orientalne tkaniny – nie załapało się na moją listę wyłącznie dlatego, że piszę ten tekst w biegu, między sesją fotograficzną a dobieraniem najmodniejszego filtru na Instagrama. Znakiem XXI wieku jest to, że nie mamy czasu wejść dwa razy do tej samej rzeki, nawet jeśli jej nurt płynie coraz wolniej. I, naprawdę, jeśli tak jak ja uważacie, że nadążanie za nowymi trendami jest sportem ekstremalnym, to jak wyczynowym zajęciem jest ich kreowanie?