RECENZJA: Ewa Solarz – D.E.S.I.G.N. Domowy elementarz sprzętów i gratów niecodziennych
W „Jak przestałem kochać design” Marcin Wicha odważnie i stanowczo napisał, że najlepsza polska książka o designie jest dla dzieci. Gdybym wcześniej nie znała elementarza, który napisała Ewa Solarz, uznałabym, że Wicha ma po prostu bardzo niskie mniemanie o polskiej literaturze albo w dowcipny sposób sugeruje swoim czytelnikom, że teoretyczną wiedzę o designie nabywa się do siódmego roku życia, a potem czeka nas już tylko empiria i odhaczanie ptaszków na liście zadań pod hasłami w stylu: „Zobaczyć Ant Chair Jacobsena” lub „Napić się herbaty w porcelanie z Meissen”. Kolorową książeczkę Solarz kupiłam jednak, jeszcze zanim poznałam teksty Wichy i jego opinia ani mnie nie zbulwersowała, ani nawet specjalnie nie zdziwiła. Ja jednak tak bezwzględnie nie mogę stwierdzić, że przyznaję autorce palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o literaturę poświęconą designowi, bo najzwyczajniej w świecie jeszcze ani wszystkiego, co na ten temat napisano, nie przeczytałam, ani nie znajduję w sobie tej bezczelności, która pozwoliłaby mi bez ogródek ocenić coś tak jednoznacznie. Choć oczywiście uwielbiam nadużywać słów „najlepszy” i „najgorszy”.
Dla wyobraźni
Mam tę przewagę nad innymi dorosłymi recenzentami, że po prostu lubię czytać książki dla dzieci; zawierają wyszukane prawdy przekazane w prosty sposób, który w dodatku stymuluje wyobraźnię. Niestety, kiedy przestajemy czuwać nad zegarem wskazującym godzinę emisji dobranocki, to wraz z posłannictwem Tabalugi umiera nasza fantazja. Rychłe, acz rozważne, posiadanie dziecka jest więc konieczne nie tylko, jeśli zakładamy dynastię, lecz także jeśli chcemy zrekonstruować naszą ospałą wyobraźnię. Można też oczywiście przeczytać książkę Solarz bez żadnego konkretnego powodu. I to drugie rozwiązanie polecam – jest mniej angażujące fizycznie – choć wydaje się, że kolorowy album przedstawiający 70 ikonicznych przedmiotów codziennego użytku narysowanych prostą kreską może intrygować najwyżej do końca podstawówki.
Do nauki
„D.E.S.I.G.N.” nie bez powodu opatrzony jest uroczo brzmiącym podtytułem określającym go jako elementarz – choć mój egzemplarz (i logika mi podpowiada, że dziesiątki tysięcy innych) nie miał nic wspólnego z bladymi kolorami reprintu nieśmiertelnego podręcznika Falskiego – rzeczywiście, mógłby z powodzeniem posłużyć do nauki; nie mam wątpliwości, że gra koloru i atrakcyjnej informacji zaowocuje otworzeniem kolejnej rubryki w elastycznej głowie dziecka, w której każde połączenie faktów jest jak wybuch fajerwerków. Przy czym nie ma obawy, że nauka ta będzie nosić jakiekolwiek znamiona konsumpcjonizmu, bo Solarz na wstępie tłumaczy najmłodszym czytelnikom, że, owszem, materialna wartość przedmiotów, które opisuje, jest niewyobrażalna, ale prawdziwe piękno można przecież podziwiać bez posiadania. Czytając „D.E.S.I.G.N.”, ma się poczucie, że wśród tych doskonale zaprojektowanych przedmiotów najważniejszy jest człowiek, jego pomysł i motywacja. To niezwykle cenna nauka, którą z lektury może wynieść nie tylko dziecko.
Nie chciałabym sprowadzać tej książki do kolorowych obrazków, ale w końcu to magazyn o designie, a po tylu doniosłych słowach o sile wyobraźni i nauki wspomnienie o prawdziwej, jaskrawej bombie, która wybuchła mi tuż przed oczami zaraz po przełożeniu strony tytułowej, będzie jak wisienka na torcie. Jeśli najmłodszy czytelnik nie umie jeszcze czytać albo z jakichś powodów dorosły stracił umiejętność odczytywania liter poza ekranem komputera, to „D.E.S.I.G.N.” też odegra w ich edukacji swoją rolę, bo przyciąga wzrok nie gorzej niż sceny akcji z „Atomówek”. To nie jest pouczająca opowieść o życiu codziennym – jak sugeruje tytuł – ale podróż dookoła świata z walizką pełną designerskich trofeów.